poniedziałek, 25 lipca 2016

Trening na 200 %


 Wczoraj po południu upał jak cholera, pogoda na plaże nie na bieganie, ale trening zrobić trzeba, nie ma się zmiłuj. Zbliża się okres przygotowania bezpośredniego do maratonu we Wrocławiu, za tydzień zacznie się typowe maratońskie wybiegania przeplatane szybszymi sesjami. Trening niedzielny miał się zamknąć na dynamicznej zaprawie w okolicach 5,00 - 5,10 min. Obawy jakie miałem to, że po przeprowadzonych zajęciach dla grupy biegowej może mi odejść ochota do ciężkiej orki w ten skwar. Sesja dla innych biegaczy trwała około godziny, było super mimo strasznej duchoty, była mocna ekipa, która zawsze mnie wspiera i tym razem też tak było. Nadszedł czas ruszyć do boju, z początku temperatura odcisnęła swoje piętno, lało się ze mnie jak z kranu, pot zaślepiał mi oczy, mimo czapki na głowie. Było ciężko wejść w rytm, nie miałem innego wyjścia jak zacisnąć zęby i przeczekać, tempo było dobre w okolicach pięciu minut. Tętno oscylowało około 170 uderzeń i było stabilne, około dziesiątego kilometra poczułem moc Zeusa w nogach zredukowałem bieg i prułem już ile było energii w mięśniach. Puls już szalał blisko Hr max, byłem ciekaw czy utrzymam swoją prędkość przelotową. Blisko czternastego kilometra wiedziałem, że kończy się paliwo i trzeba będzie zluzować cugle. Wpadłem na piętnasty kilometr i jest victoria zwycięstwo!
Udał się cały bieg, trening, niedziela słowem idealna. Najpierw sesja z innymi, która była bardzo budująca i przyjemna, potem to super wybieganie, które mimo przeszkód pogodowych w postaci spiekoty słonecznej wypadło po prostu świetnie, profit z tego powinien być z tego taki jak oczekuje, progres treningowy. Po krótkiej analizie widać, że jednak trzy czwarte treningu było w ostatniej strefie tętna, najbardziej gorącej, blisko granicy maksymalnej. Zysk mam nadzieję osiągnę w postaci utrzymania dobrego tempa na maratonie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz