niedziela, 3 lipca 2016

Kosmiczne bieganie


  Dla gościa co mieszka na nizinie góry są jak prezent gwiazdkowy na Boże Narodzenie. Możliwość pobiegania po nich jest największym spełnieniem marzeń w tym roku. Rozbiegany tata cały czas pracuje, stara się trzymać dobrą dyspozycję, nabijać kilometry, szlifować formę biegając w zasadzie po Mazowszu tylko. By poczuć bardziej strome podbiegi, zobaczyć piękne pejzaże i poczuć się tak małym jak to tylko możliwe wobec potęgi gór to okazja dosyć rzadka dla mnie, tym bardziej cenie swój wyjazd w Bieszczady. Góry te nie są może wielce wysokie, ale są dzikie i nieprzystępne, to co najpiękniejsze jest tu to cisza i samotność. W innych obleganych pasmach górskich typu np Tatry możesz na szlakach spotkać wiele osób, tu biegam godzinami i spotykam tylko na przykład krowy wielce zdziwione, że jakiś ludzik biegnący zakłóca im pastwiskową sjestę.



  Bieszczady z tego względu, że są dzikie nie są uczęszczane na szlakach przez ludzi, jak 
w przestrzeni kosmicznej możesz nikogo nigdy nie spotkać, tylko patrzeć na zapierające dech 
w piersi widoki, które są tylko dane w tej chwili tobie i nikomu innemu. Biegniesz pod górę, wiele godzin czasami i masz dosyć, twój organizm mówi stop, ale Ty chcesz dalej. Temperatura trzydziestu paru stopni wyciska z Ciebie życie, ale wiesz że jak wbiegniesz na szczyt czeka na Ciebie wielka nagroda   w postaci kontemplacji pięknego pejzażu.


Takie bieganie ma dla mnie sens, oprócz wolności i niczym niepohamowanej przestrzeni wchodzisz na wyższy level biegania. Bo gdybym mógł trenować tylko w takim terenie, po roku moje nogi nie miałaby żadnego problemu z jakimkolwiek płaskim dystansem, w górach to grawitacja jest najlepszym trenerem, ciągle pod górę zrobi z każdego Ironmana. 
Może kiedyś spełnię swoje pragnienie i zamieszkam w górach,  będę mógł wyjść zawsze na trening 
i pobiegać tam gdzie teraz biegają moje marzenia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz