poniedziałek, 27 czerwca 2016

Walka ze sobą, walka z nim


  Bieganie to sport powtarzalny, to klucz do sukcesu, chroniczność jednak ma to do siebie, że nam się nudzi. Człapię często po tych samych trasach, jestem w mieście gdzie zimą parki są nieoświetlone więc biegam tam gdzie coś widzę by się nie zabić na lodzie. Zabudowę swojej Łodzi znam już na pamięć, przemierzając ciągle te same ulice czasami to już nawet zamykam oczy i wiem  w którą stronę skręcić. Powoduje to, że nudzi mnie wyjście na zewnątrz, tym bardziej jak pogoda nie sprzyja. Mój wewnętrzny krytyk wtedy się włącza i gada nieprzerwanie "no po co będziesz wychodził, oszalałeś? Znowu ta sama trasa, znowu zmarzniesz!". Następuje walka z nim, polemika wewnątrz, kalkulacja  ile stracę jak nie wyjdę, a może jednak wyjść. Moja największa pasja powoduje rozterki, zmagam się ze sobą niczym walka dobra ze złem. Po ciężkich sesjach treningowych jest najgorzej, do tego zła pogoda i koktajl wątpliwości gotowy. Moje ciało bo morderczym treningu potrafi dawać sygnały przez kilka dni. Kiedy jest potem następne wyjście to  strajkuje ciało, moje mięśnie, moje nogi mówią "STARY ODPUŚĆ, SPASUJ I ODWAL SIĘ OD NAS"




  W głowie kłębią się myśli i wątpliwości, podejmuję jednak ryzyko, podejmuję walkę i wkładam buty. Zakładam słuchawki na uszy, wychodzę na dwór i zamykam oczy, biorę oddech i podążam wzdłuż jezdni do parku zmierzyć się z moimi tylko kilometrami. Włączam tryb treningu, moje rozterki znikają. Przechodzę na inny level, jest mała iskra, powoli rozpędza się energia, zimne i sztywne mięśnie zaczynają się rozgrzewać. Po chwili przyspieszam i wiem, że udało się przezwyciężyć tego cholernego złośliwego chochlika, jestem na treningu i skupiam się na tym, gdzie jestem i co robię, problemy odchodzą. Jestem tylko ja i moja przestrzeń.



Jeśli spodobał ci się wpis możesz polubić mój profil na facebook: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz