czwartek, 4 sierpnia 2016

Pobiec Maraton i zostać królem

 Do Maratonu we Wrocławiu zostało już tylko półtora miesiąca. Okres bezpośredniego przygotowania jest w szczycie u mnie. Mocne treningi tempowe przeplatane długimi rozbieganiami. Miesiąc równy przed startem sprawdzian w półmaratonie w Aleksandrowie Łódzkim powinien dać obraz wstępnego wyniku na królewskim dystansie. Zawsze przed startem mam obawę czy te czterdzieści dwa kilometry mnie nie pokonają, nie dobiją. Podczas tak długiego biegu zawsze coś może się stać, nigdy nie gwarancji co nam może pójść nie tak. Jak biegłem w Krakowie zachowałem się nieodpowiedzialnie wobec swojego żołądka i poczęstowałem się żelem od organizatora. Pech chciał, że nigdy wcześniej go nie próbowałem. Efekt taki, że od 35 kilometra miałem torsje i było mi bardzo niedobrze, z wyścigu o czas miałem wyścig z samym sobą czy w ogóle dobiegnę i nie padnę trupem przy końcówce . Teraz nie ma szans bym coś eksperymentował z czymkolwiek, ostatni maraton z Korony Polskich Maratonów i nie ma opcji bym coś schrzanił, musi pójść wszystko dokładnie jak zaplanowałem sobie, bo inaczej się poharatam ze złości. To będzie koronacja na ostatnim z pięciu biegów jakie wchodzą w skład tego tytułu.
 Profil trasy jest w miarę płaski i szybki, trasa co ważniejsze nie jest rozgrywana na jednej i tej samej pętli, co dla mnie zawsze jest frustrujące. Jak biegłem w Dębnie bardzo źle czułem się powtarzając kolejny raz ten sam kawałek trasy, w Krakowie było trochę inaczej bo dwie długie pętle, ale i tak obracając drugi raz nie było jakoś oryginalnie. Wrocław szykuje się zatem bardziej ciekawie, od pierwszego kilometra zawsze coś innego.



Nie zaniedbuję przygotowania siłowego, crossfit i siłownia dadzą  mam nadzieję poczucie, że na 37 kilometrze będę jeszcze mógł przycisnąć i biec do mety jak wiatr by nie zmarnować szansy na swoją życiówkę. Odliczam dni do kiedy stanę na starcie po dumę, satysfakcję i spełnienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz