Zbliża się dzień zawodów, zostało raptem kilka dni, odbywały się one w innym mieście. Wizyta w mieście biegu połączona z małym zwiedzaniem miasta. Idąc promenadą spotkałem fajną knajpkę pierogarnię, jako że ładowałem węgle zapragnąłem pierogi z serem. Danie było pyszne, zjadłem nawet dwie porcje. Zadowolony kontynuowałem zwiedzanie. Po kilku godzinach dostałem takiego bólu brzucha, że najgorszemu wrogowi nie życzę takich torsji. Przez całe popołudnie tak się męczyłem i tak się mnie odbijało tymi pierogami, że masakra. Dopiero późno w nocy po wzięciu leków rozkurczowych żołądka przeszło, a start na drugi dzień na 21 km o 9 rano...Pomyślałem no to już po mnie, nie ma szans bym zrobił jakiś wynik. Spałem zaledwie kilka godzin, na starcie stawiłem się zmęczony i bez wiary w siebie. Mimo chęci i przygotowania czas nie powalał, czułem cały czas swój oblały brzuch. Morał z tego taki jak stołujesz się poza domem do zawodów korzystaj ze swojego bufetu, bo jak nie wiadomo kto i jak przyrządza dania, czasami może nas to kosztować całe kilkumiesięczne przygotowania do zawodów, i z nerw może Cię jak mnie na mecie szlag trafić.
![Rozbiegany tata](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7Mz5rhtkfcnAr45g59yJc-uczoJdzcRxlo9H9F6GibkvCTlVABbJrU4lxKvvBEyKN4q_uQt4nMbHOXvbV3KInLBNM-MiW8U2ZId7E1__LkhkhjsuA7gBuPi7PsmG4MgZJF2HBq8i0rug/s1010-r/logotata.jpg)
Może też biegasz, a może chcesz zacząć że zajrzałeś lub zajrzałaś do mnie. Ja biegam już nie wiem od kiedy. Żartuje sobie, że ja wybiegłem z mamy brzucha:) Teraz mając rodzinę, wspaniałe dzieci próbuję to wszystko pogodzić z pracą, z czasem dla bliskich. Próbuję nie zwariować w tym za szybko pędzącym świecie. Kiedy biegam jestem wolny, tylko ja i przestrzeń, dzięki że jesteś tu ze mną, może dowiesz się tu czegoś ciekawego, może dojdziesz do nowych przemyśleń...zatem biegnijmy razem:)
czwartek, 5 maja 2016
Eksperymenty przed zawodami
Zbliża się dzień zawodów, zostało raptem kilka dni, odbywały się one w innym mieście. Wizyta w mieście biegu połączona z małym zwiedzaniem miasta. Idąc promenadą spotkałem fajną knajpkę pierogarnię, jako że ładowałem węgle zapragnąłem pierogi z serem. Danie było pyszne, zjadłem nawet dwie porcje. Zadowolony kontynuowałem zwiedzanie. Po kilku godzinach dostałem takiego bólu brzucha, że najgorszemu wrogowi nie życzę takich torsji. Przez całe popołudnie tak się męczyłem i tak się mnie odbijało tymi pierogami, że masakra. Dopiero późno w nocy po wzięciu leków rozkurczowych żołądka przeszło, a start na drugi dzień na 21 km o 9 rano...Pomyślałem no to już po mnie, nie ma szans bym zrobił jakiś wynik. Spałem zaledwie kilka godzin, na starcie stawiłem się zmęczony i bez wiary w siebie. Mimo chęci i przygotowania czas nie powalał, czułem cały czas swój oblały brzuch. Morał z tego taki jak stołujesz się poza domem do zawodów korzystaj ze swojego bufetu, bo jak nie wiadomo kto i jak przyrządza dania, czasami może nas to kosztować całe kilkumiesięczne przygotowania do zawodów, i z nerw może Cię jak mnie na mecie szlag trafić.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz