czwartek, 5 maja 2016

Eksperymenty przed zawodami

 
  Zbliża się dzień zawodów, zostało raptem kilka dni, odbywały się one w innym mieście. Wizyta w mieście biegu połączona z małym zwiedzaniem miasta. Idąc promenadą spotkałem fajną knajpkę pierogarnię, jako że ładowałem węgle zapragnąłem pierogi z serem. Danie było pyszne, zjadłem nawet dwie porcje. Zadowolony kontynuowałem zwiedzanie. Po kilku godzinach dostałem takiego bólu brzucha, że najgorszemu wrogowi nie życzę takich torsji. Przez całe popołudnie tak się męczyłem i tak się mnie odbijało tymi pierogami, że masakra. Dopiero późno w nocy po wzięciu leków rozkurczowych żołądka przeszło, a start na drugi dzień na 21 km o 9 rano...Pomyślałem no to już po mnie, nie ma szans bym zrobił jakiś wynik. Spałem zaledwie kilka godzin, na starcie stawiłem się zmęczony i bez wiary w siebie. Mimo chęci i przygotowania czas nie powalał, czułem cały czas swój oblały brzuch. Morał z tego taki jak stołujesz się poza domem do zawodów korzystaj ze swojego bufetu, bo jak nie wiadomo kto i jak przyrządza dania, czasami może nas to kosztować całe kilkumiesięczne przygotowania do zawodów, i z nerw może Cię jak mnie na mecie szlag trafić.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz