poniedziałek, 2 maja 2016

Biegam na bieżni


 W zawodach na 5 kilometrów w lesie łagiewnickim na mecie jeden młody chłopak tuż przed metą doznał urazu stawu skokowego, nie wiem jakiego dokładnie, ale dobiegał do mety i przemierzając pędem tzw "kocie łby" lewa noga nie wytrzymała i coś się najprawdopodobniej naciągnęło. Pomogłem mu dojść do mety i rozmawialiśmy przez kilkanaście minut i według mnie przyczyną jego stanu rzeczy było to, że jego trening był za mało urozmaicony. Mówił mi że w klubie fitness od roku biega na bieżni, że ma dobry czas na 5 kilometrów i postanowił wystartować w zawodach. Niestety podstawowy błąd zrobił taki, że nie biegał nigdy w terenie, zawody odbywały się w miejscu gdzie jest wiele nierówności oraz pagórków. Jego stopa nieprzyzwyczajona do dodatkowych obciążeń po prostu nie wytrzymała i zastrajkowała w postaci kontuzji. Nie mówię, że bieganie na bieżni jest pozbawione sensu, ale raz chociaż w tygodniu trzeba wyjść w teren. Bieżnia nadaje nam tempo biegu, w parku tak łatwo nie ma, to my sami musimy go pilnować. Trening crossowy daje naszym ścięgnom dodatkową pracę kiedy musimy omijać, przeskakiwać przeszkody, zmieniać czasami szybko kierunek jak nam jakiś burek np. chce zjeść noge:) To wszystko powoduje, że się wzmacniamy bo jesteśmy wystawieni na naturalne przeszkody, jesteśmy odporni na przeciążenia stawów kiedy są chociażby zawody.
 Doradziłem, temu młodemu człowiekowi by połączył bieżnie z terenem, korzyści szybko nadejdą, poczuje się pewniej, a może będzie tak że w ogóle postawi na naturę. Kończąc post, trening czy bieganie oczywiście ma sprawiać przyjemność i jeśli ktoś preferuje tylko bieżnie to nic mi do tego, ale jeśli chce  się pobiec potem w wymagającym miejscu to trzeba posmakować szutru.





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz